piątek, 16 października 2009

Maturzystka

Witam,
Mam 18 lat i dokonalam aborcji w 9 tygodniu ciazy.

Ale od poczatku.
Byly wakacje, pierwsze, po ukonczeniu pelnoletnosci. Wakacje wymarzone, pelne zabawy i szalenstwa. Wakacyjna milosc, chlopak, z ktorym milo spedzalo mi sie czas, swietnie sie ze soba bawilismy, dogadywalismy. Przystojny, pociagajacy. Wiedzialam, ze to nie jest powazny zwiazek, ale bylam nim naprawde zauroczona. Poza tym, znalam go juz prawie dwa lata i wiedzialam, jaki jest. Jednak nie przeszkadzalo mi to. Chcialam po prostu wyszalec sie przed klasa maturalna. Chodzilismy razem na imprezy, potem zawsze kochalismy sie namietnie do rana. Na swoj sposob nawet go kochalam.

Pod koniec sierpnia spozniala mi sie miesiaczka, zrobilam test ciazowy-wyszedl negatywny. Odetchnelam z ulga, ale dla pewnosci zrobilam jeszcze jeden po 48h. Znow negatywny. Mijaly dni, a okres dalej nie przychodzil.

2 wrzesnia (ten dzien zapamietam do konca zycia).Bylam przybita, skonczyly sie wakacje, moze z powodu zblizajacego sie ciezkiego roku,a moze juz wtedy podswiadomie wiedzialam? Nie jestem pewna.. Po rozpoczeciu roku spotkalam sie z moim chlopakiem, powiedzialam mu, ze chce zrobic
test. Poszlismy do mnie, rodzicow jeszcze nie bylo. Bylam spokojna, bo przeciez 2 poprzednie testy byly negatywne. Jednak czekajac na wynik zaczelam dostrzegac delikatna, druga rozowa kreske.. W jednej chwili swiat zawalil mi sie na glowe. BYLAM W CIAZY! I to z chlopakiem, ktorego jeszcze godzine wczesniej planowalam tego dnia zostawic. Swiat sie zatrzymal. Bylam jak martwa w srodku. Nie czulam nic. Nie plakalam, nie krzyczalam. Usiadlam na balkonie i wypalilam paczke papierosow. Juz wtedy wiedzialam- nie chce, tego dziecka.

Wiedzialam jak sie do tego zabrac, czytalam o organizacji kobiety na fali. Bylam zdeterminowana. Z zimna krwia tego samego wieczoru zamowilam u jakiejs kobiety tabletki wczesnoporonne. Nie mialam wyrzutow sumienia, watpliwosci. Wiedzialam, ze tak nalezy zrobic. Numer telefonu znalazlam na jakims forum internetowym. Moj chlopak powtarzal tylko 'bede wspieral cie we wszystkim co postanowisz'. A ja postanowilam ze dokonam aborcji farmakologicznej. Minely 3 tygodnie. Najtrudniejsze 3 tygodnie w moim zyciu. Pelne leku, mdlosci i nienawisci do wlasnego brzucha. Na mojego chlopaka nie moglam liczyc, nie odiberal telefonow widywalam go raz na
tydzien, a wtedy zachowywal sie jakby nic sie nie dzialo, jakby nie bylo problemu. A problem byl, puchlam, nienawidzilam swojego ciala i pragnelam zeby ktos wyciagnal ze mnie 'to cos' ktore weszlo tam bez mojej zgody. Dokladnie tak wtedy myslalam. Balam sie samego zabiegu, ale nie moglam sie go tez doczekac. Kiedy w koncu przesylka przyszla (kosztowala 450zl) okazalo sie ze zostalismy oszukani. W kopercie byly same bezwartosciowe papierki. Nie poddalam sie, zostaly mi jeszcze jakies 2 tygodnie (aborcja farmakologiczna skuteczna jest do 9.tygodnia ciazy) Tym razem zwrocilam sie z prosba bezposrednio do organizacji kobiety na fali. Darowizna wysokosci 70euro, a po 6 dniach otrzymalam 'zestaw' skladajacy sie z 7 tabletek. Trzymajac je w rekach cieszylam sie jak dziecko na widok prezentu gwiazdkowego. Pierwsza tabletke zarzylam od razu. Bylam uszczesliwiona, ze nareszcie to wszystko sie skonczy. 26godzin pozniej aborcje wlasciwa mialam juz za soba... Przechodzilam ja w domu sama.

Co bylo potem? Krawilam poltora tygodnia, tak jak mowil mi lekarz z ktorym prowadzilam korespondencje mailowa podczas zabiegu. A co czulam? SZCZESCIE, SZCZESCIE i jeszcze raz SZCZESCIE. Czulam sie wolna, niezalezna. Czulam ze moge przenosic gory. Jakby ktos dal mi druga szanse, drugie zycie. Ogromna ulga. Minal stres i smutek. Moje uczucia nie zmienialy sie, zaczelam zastanawiac sie czy to normalne ze nie przychodza wyrzuty sumienia.. Ale nie przychodzily i w koncu przestalam sie nad tym zastanawiac.

Teraz przygotowuje sie do matury, a pozniej? Studia- pragne studiowac architekture. Chcialabym miec kiedys rodzine, meza i dzieci. Ale to kiedys. Czy zaluje narazie nie. Wlsciwie nie zalowalam tego nawet przez sekunde, milisekunde. Ba, nawet nie zastanawialam sie czy zaluje, bo to dla mnie troche tak jak zastanawianie sie czy jest sie szczesliwym z wygrania 6stki w totku. Dostalam druga szanse i pragne skorzystac z niej w 100%.

Moze kiedys przyjdzie zal i smutek, w koncu tyle mowi sie o syndromie pooaborcyjnym 'uspionym' przez lata. Moze tak bedzie. Ale narazie nic na to nie wskazuje.

Pozdrawiam serdecznie.
Maturzystka

1 komentarz:

  1. Witam. Wlaśnie zamierzam zrobic to co TY.Twoj list dodał mi otuchy i nadzieje ze wszystko bedzie dobrze. Chcialabym porozmawić o tym z Toba to bardzo ważne dla mnie prosze o kontakt

    OdpowiedzUsuń